Co było, czego nie ma *
Spektakl „Nie ma” znakomicie wpisał się w okres przed Świętem Zmarłych (premiera 29 października 2024 r. w TVP Kultura), gdy szczególnie intensywnie wspominamy osoby, których już z nami nie ma, które „stały się fotografiami na biurku”. I wydarzenia z nimi związane, które zapisała nasza pamięć, choć podobno „połowa ludzi pamięta wydarzenia, które im się nigdy nie zdarzyły”, jak można usłyszeć w przedstawieniu.
![]() |
Jerzy Walczak, Joanna Przybyłowska-Wójcik, Marcin Błaszak. Fot. Maurycy Stankiewicz |
Pamięć to tak naprawdę główny bohater spektaklu wyreżyserowanego przez Agnieszkę Lipiec – Wróblewską, która też wspólnie z Agnieszką Zawadowską (autorką scenografii) napisała jego scenariusz na podstawie reporterskiej książki Mariusza Szczygła pod tym samym tytułem (Nagroda Literacka Nike 2019). Autor jest zresztą swoistym przewodnikiem po świecie przedstawionym w spektaklu. Tłumaczy dylematy twórcy literatury non fiction, mówi o poszukiwaniu tematu, sposobu jego przedstawienia i wreszcie o doborze bohaterów. „Reportaż to nieumiejętność przeżycia własnego doświadczenia egzystencjalnego za pomocą fikcji” – mówi Mariusz Szczygieł, którego książka „Nie ma” ma charakter hybrydowy, nielinearny. Stąd podstawowa trudność stająca przed adaptatorami jej dla potrzeb teatru: znalezienie klucza pozwalającego w sposób w miarę jednolity pokazać jej przesłanie. Dla scenarzystek przedstawienia stworzonego cztery lata temu na uczczenie 70 – lecia Teatru Żydowskiego w Warszawie i zaprezentowanego online (wiadomo: pandemia) była nim właśnie pamięć ludzka: wybiórcza, zawodna, wypierająca. Także skazująca pewne osoby na niepamięć. Jak siostry bliźniaczki Ludwikę i Zofię Woźnickie, pisarki, Żydówki, matki chrzestne braci Kaczyńskich (dojmująco zagrane przez Małgorzatę Majewską i Joannę Przybyłowską – Wójcik), które w odstępie trzech lat popełniły samobójstwo. Z tą opowieścią koresponduje historia czeskiej poetki Violi Fischerovej (też rola Małgorzaty Majewskiej), która na wiele lat zarzuciła własną twórczość literacką, by powrócić do niej dopiero jako 57 – latka, po samobójczej śmierci męża, również poety Pavla Buksy (wyrazista rola Marcina Błaszaka). Kontrapunktem do tych tragicznych historii jest wątek Jerzego Szczygła (gra go Jerzy Walczak), ojca Mariusza, który traci wzrok i pamięć, ale stara się zrealizować swoje marzenia, cieszyć się życiem.
![]() |
Scena zbiorowa. Fot. Maurycy Stankiewicz |
W przedstawieniu pada wiele godnych przemyślenia myśli na temat upływającego czasu i pamięci, takich jak chociażby: „Pamięć to k...a”, „Pamięć dopasowuje fakty”, „Żyjąc, tracimy życie”. Jest też kilka poruszających scen, na przykład ta, w której ta, gdy nieżyjąca już Ludwika próbuje przez ogromne okno kawiarni Nowy Świat, gdzie kręcono zdjęcia, za którym toczy się normalne życie, próbuje nawiązać kontakt z żyjącą wciąż Zofią i wpłynąć na jej poczynania. Jeśli uwzględnić finał losów Zofii – scena robi piorunujące wrażenie. Wrażenie robi też gra wszystkich aktorów Teatru Żydowskiego w Warszawie – oprócz wymienionych także Daniel Antoniewicz i tancerki: Magdalena Fejdasz i Weronika Pelczyńska w autorskich układach. „Niepokojąca” muzyka Jacka Sienkiewicza dopełnia klimat tego skromnego, acz potrzebnego, mądrego i ważnego przedstawienia.
* Recenzja powstała dla portalu "Teatr dla Wszystkich", gdzie została opublikowana 30.10.2024 r.
Komentarze
Prześlij komentarz