"Kler" Wojtka Smarzowskiego jak katharsis

Miast się oburzać, duchowieństwo powinno być wdzięczne Wojtkowi Smarzowskiemu za jego najnowszy film „Kler”, bowiem może on być znakomitym punktem zwrotnym dla działań, które powinny niezwłocznie i w sposób radykalny nastąpić w Kościele jako instytucji. Jacek Braciak i Janusz Gajos w filmie "Kler". Fot. mat. promocyjne Film ten może być swoistym katharsis dla osób w sutannach. Choć nie tylko dla nich, także dla tych cywili, którzy z przedstawianymi w „Klerze” zjawiskami zetknęli się w swojej praktyce religijno - kościelnej, a przeciwko którym z różnych względów bali się lub nie chcieli głośno powiedzieć. Bo tak naprawdę Wojtek Smarzowski wespół ze scenarzystą, Wojciechem Rzehakiem nie opowiadają o niczym, o czym byśmy nie słyszeli, nie wiedzieli, czy wręcz nie doświadczyli. Bohaterowie filmu nawet mówią niekiedy tekstami, które krążą w opowieściach o pazernych księżach (vide: słynne „co łaska, ale mniej niż tysiąc nikt nie daje”). A czy ktokolwiek nie słys...