Przemoc w imię Sztuki *

Teatr. Rodzina patologiczna” Igi Dzieciuchowicz to książka nie tylko bulwersująca i wstrząsająca, ale też zmuszająca do postawienia sobie wielu pytań, z których najistotniejsze wydaje się to o granice poświęcenia siebie dla dobra prawdziwej lub – często – wyimaginowanej pseudo Sztuki.

Okładkę zaprojektowała Joanna Kosk-Florczak. Fot. Krzysztof Krzak

Historie zawarte w tej publikacji Wydawnictwa Agora są w większości znane, gdyż były wcześniej publikowane na łamach prasy tradycyjnej i portali internetowych. Mamy tu więc wątek niewłaściwego traktowania, eufemistycznie mówiąc, studentów łódzkiej Filmówki ujawnione swego czasu przez Annę Paligę, mamy molestowanie przez dyrektora krakowskiej Bagateli pracownic tegoż teatru; jest mowa o agresywnych zachowaniach aktora Jacka Poniedziałka z jego przydługim i mało przekonującym „postanowieniem poprawy”, jest sprawa Gardzienic, „bunt” Joanny Szczepkowskiej. Są też sprawy mniej do tej pory nagłaśniane, jak choćby metody pracy pedagogiczno – reżyserskie Mikołaja Grabowskiego, Mai Kleczewskiej i Eweliny Marciniak. Autorka wszystkie opisywane wątki odpowiednio poszerza i uzupełnia o nowe reporterskie ustalenia w tych sprawach. Oddaje głos osobom, które były poddawane mobbingowi, molestowaniu seksualnemu czy przemocy psychicznej w miejscu pracy, którym był teatr. Okazuje się, że zjawisko to dotyczy nie tylko aktorek i aktorów, ale także zespołów technicznych, administracyjnych, a nawet personelu sprzątającego. Iga Dzieciuchowicz, jak na rasową dziennikarkę przystało, przytacza też wypowiedzi osób, które nie postrzegają przemocy jako zjawiska negatywnego. Może dlatego, że jej tradycja sięga przeszłości teatru (autorka przytacza też przypadki tejże przemocy występujące u Kantora czy Grotowskiego).

Wielu wydarzeń i osób, które były i są z nimi związane, a znanych z wcześniejszych publikacji w książce nie ma. I to nie tylko z powodu wyroku sądowego, jak w przypadku reżysera oskarżonego przez studentki o nadużycia wobec nich a przez sąd uniewinnionego (wydawca pozostawił oznaczenia usuniętych rozdziałów i zaczernione miejsca), ale także z powodu konieczności selekcji bogatego materiału.

Bodaj najbardziej wstrząsające są opisy sytuacji, z którymi spotykają się studenci rozpoczynający edukację w szkołach teatralnych. Te tak zwane „fuksówki” jawią się jako zachowania na pograniczu wymyślnych tortur, a dorabiana do nich teoria „hartowania” przyszłych aktorów to raczej usprawiedliwianie własnych sadystycznych zapędów i próba odreagowania własnych traum przez fuksujących. Porażająca jest skala upokorzenia, upodlenia wręcz, które musi znieść młody człowiek zanim dane mu będzie wykonywać wymarzony zawód (choć po szkole nie musi być wcale lepiej). Jeszcze bardziej porażające są konsekwencje tych przeżyć znaczone utratą poczucia własnej wartości, depresją czy – w najlepszym przypadku – zmianą zawodu. Na szczęście, co też autorka książki „Teatr. Rodzina patologiczna” pokazuje zarówno w uczelniach aktorskich i samych teatrach zachodzą pod tym względem zmiany na lepsze, choć nie bez oporu „konserwatystów”. Tym ostatnim warto zadedykować wypowiedź Michała Żebrowskiego zawartą w pracy Dzieciuchowicz: Przemoc w teatrze stosują ludzie niespełnieni. A przekraczanie granic intymności aktorów i aktorek uważam po prostu za amatorskie skurwysyństwo. Trudno się z tym nie zgodzić po lekturze tej książki.


Iga Dzieciuchowicz: "Teatr. Rodzina patologiczna"

Wydawnictwo Agora

Warszawa 2025

Stron: 472

* Recenzja powstała dla portalu "Teatr dla Wszystkich" i tam też ukazała się 11.05.2025 r.


Komentarze