Z Mariolą Szydlik pod kenijskim niebem

Sezon wakacyjny i urlopowy zbliża się wielkimi krokami, a zatem spotkanie z Mariolą Szydlik, mieszkanką Kenii zorganizowane przez Bibliotekę Akademii Nauk Stosowanych im. Józefa Gołuchowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim kierowaną przez Barbarę Bakalarz – Kowalską 26 kwietnia 2025 roku było jak najbardziej na miejscu. Tym bardziej, że wiadomości o tym wschodnioafrykańskim kraju pochodziły od osoby, która zna ten kraj „od podszewki”.

Mariola Szydlik w Bibliotece ANS w Ostrowcu Świętokrzyskim. Fot. Krzysztof Krzak

Mariola Szydlik wyznaje zasadę, że marzenia się nie spełniają – marzenia trzeba spełniać. Kiedy więc wraz z mężem skończyli swoją aktywność zawodową (ona – dyplomatka, on – geolog w KGHM-ie) stwierdzili, że nastał odpowiedni moment, by urzeczywistnić to, co obiecali sobie przed laty: zamieszkać w ciepłym kraju. A ponieważ Kenię znali już trochę, gdyż spędzili w niej urlop w 2014 roku, więc wybór stałego adresu wydawał się oczywisty. Cztery lata temu Mariola Szydlik wraz z mężem zamieszkali w tym kraju, kupili przez internet działkę budowlaną, a póki co wynajmują domek w resorcie. Tu pani Mariola pisze książki z serii „Pod niebem Kenii” („Szkoła”, „Ngomenii”) i „Włoskie wycieczki” („Na zmywaku”, „Gaje oliwne”). Oprócz tego jest nauczycielką języka włoskiego dość rozpowszechnionego w Kenii, gdzie językami urzędowymi są angielski i suahili). Działa z ogromnym zaangażowaniem na rzecz społeczności kenijskiej, zwłaszcza tej zamieszkującej niewielkie osady oddalone od dużych miast i nieco zapóźnione cywilizacyjnie; przyczyniła się m.in. do uratowania szkoły przeznaczonej do likwidacji, wprowadzenia w niej dożywiania wszystkich dzieci, nie tylko tych, których rodziców stać było na odpowiednią opłatę.

Wybór książek Marioli Szydlik. Fot. Krzysztof Krzak

Spotkanie w uczelnianej bibliotece w Ostrowcu Świętokrzyskim bardzo poszerzyło wiedzę o tym kraju powszechnie kojarzonym bodaj wyłącznie z safari. Mariola Szydlik niezwykle interesująco, zabawnie, a niekiedy wzruszająco (na przykład wtedy, gdy mówiła o niedożywieniu swoich uczniów zasypiających z głodu na lekcjach). Podkreślała, że Kenijczycy są ludźmi wesołymi, spokojnymi i zawsze uśmiechniętymi. W przeciwieństwie choćby do Polaków nie śpieszą się i nie stwarzają sobie problemów. Ich ulubionymi odzywkami są: pole pole (powoli, powoli) i hakuna matata (nie ma problemu). Szydlik starała się obalić mity krążące o Kenii jako bardzo niebezpiecznym i drogim kraju. Twierdziła, że koszty utrzymania są porównywalne z tymi w naszym kraju, a i poziom bezpieczeństwa nie jest mniejszy niż nad Wisłą. Osobom, które chciałyby pójść w ślady jej i męża Krzysztofa radziła, by skorzystać z pomocy obeznanego z kenijskimi realiami prawnika, by nie paść ofiarą nie do końca uczciwych obywateli czy urzędników, którzy mogą obcokrajowcowi wynająć nie swój dom lub spróbować sprzedać działkę, należącą do kilku osób. Szacunek wzbudziły jej opowieści poparte dokumentacją fotograficzną pokazujące efekty jej zaangażowania na rzecz kenijskich dzieci (w tym kraju chodzą one do szkoły od 3. roku życia). 

Biżuteria wykonana przez Kenijki. Fot. Krzysztof Krzak

Po spotkaniu można było – oprócz książek Marioli Szydlik wydawanych własnym sumptem – kupić wyroby rękodzielnicze Kenijek. Dochód ze sprzedaży trafi na dalszą pomoc i edukację dzieci w Kenii. „Moich dzieci” – jak mówiła o nich nie bez wzruszenia pani Mariola.

Komentarze

  1. A te jasnoniebieskie kolczyki należą już do mnie.
    Bardzo radosne spotkanie z optymistyczną wesołą kobietą. Myślę, że to ogromna zasługa jej męża, a ona bawi się życiem. Niewiele osób wybiera tak odległą destynację na zamieszkanie i jeszcze do tego Afrykę. Cały grudzień spędziłam z pewną miłą dziewczyną z RPA. Pracuje z córką w Islandii. Mieszkałyśmy tam razem. Jej obraz życia w tamtych rejonach nie jest już taki optymistyczny.
    Ale wybory należą do nas 🤔

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz