Pomysł OK, ale po co ten krzyk? *
Zaledwie rok po premierze w warszawskim Teatrze Komedia w Teatrze Telewizji pokazano (28 kwietnia 2025 r.) „Zemstę” Aleksandra Fredy w inscenizacji Michała Zadary, spektakl, który łączy w sobie oryginalną inwencję reżyserską z szacunkiem dla literackiego pierwowzoru.
Scena zbiorowa. Fot. Marek Zimakiewicz/Teatr Komedia
Polega to, najprościej rzecz ujmując na tym, że Zadara wystawia cały tekst Fredry powstały w latach 30. XIX wieku (zrobił tak też 9 lat temu z „Dziadami” we wrocławskim Teatrze Polskim), jednocześnie pozbawiając go sarmackiego anturażu. Scenografia Roberta Rumasa odzwierciedla obraz Edwarda Hoppera „Nocne marki” przedstawiający nowojorski bar i ulicę przed nim. Również kostiumy przygotowane Polę Gomółkę nie maja nic wspólnego ze szlacheckimi kontuszami. Cała bowiem konwencja, w której Zadara rozgrywa „Zemstę” przypomina film gangsterski, a bohaterowie są członkami mafii, miast szabelkami posługują się pistoletami. Zwaśnione grupy gangsterskie prowadzą między sobą bezpardonową walkę. Bynajmniej nie chodzi w niej o mur graniczny (choć o Fredrowskim przedmiocie sporu przypomina – oprócz tekstu - umieszczony nad barem napis le vieux chateau (stary zamek). Przywódcy grup gangsterskich walczą raczej o dominację, wpływy i pieniądze, posługując się przemocą fizyczną (Cześnik) i prawem naginanym do własnych korzyści (Rejent). Są w tej walce bezwzględni, pozbawieni skrupułów, jakże inni od pieniaczy budzących raczej śmieszność niż grozę, jak zwykło się przedstawiać Milczka i Raptusiewicza w klasycznych inscenizacjach. Zwłaszcza Rejent grany przez Bartosza Porczyka już tylko swoją kostyczną postawą i lodowatym spojrzeniem wywołuje strach. Bezwzględnością niewiele ustępuje mu Cześnik w znakomitej interpretacji Arkadiusza Brykalskiego. Bardzo łatwo odnaleźć odpowiedniki tych postaci we współczesnej rzeczywistości, tak w polityce, jak i w innych dziedzinach życia. A Papkin w genialnie balansującej między fanfaronadą i liryzmem kreacji Macieja Stuhra? Wszak to mitoman – nieudacznik, jakich niemało wokół nas.
Scena zbiorowa. Fot. Marek Zimakiewicz/Teatr Komedia
Wyraziste - nawet w pomniejszych rolach - aktorstwo jest mocną stroną tej „Zemsty”. Można by wymieniać zalety każdej osoby z obsady: Barbary Wysockiej (Podstolina), Pauliny Szostak (Klara), Filipa Lipieckiego (Wacław), Mikołaja Woubisheta (Dyndalski), Damiana Mirgi w potrójnej roli… Tylko czemu oni, dalibóg, nie mówią a krzyczą i nienaturalnie dzielą wykrzykiwane frazy? Bez zarzutu jest natomiast tempo przedstawienia podkręcane utworami muzycznymi w wykonaniu Arethy Franklin, Lany del Rey czy Britney Spears z fajną choreografią i ruchem scenicznym autorstwa Eweliny Adamskiej – Porczyk. Chapeau bas dla realizatorów telewizyjnych z Józefem Kowalewskim na czele. Poradzili sobie znakomicie także w scenach odbywających się wśród publiczności czy na korytarzu Teatru Komedia.
* Recenzja powstała dla portalu "Teatr dla Wszystkich" i tam została opublikowana 29.04.2025 r.
Komentarze
Prześlij komentarz