Ostrowiecka młodzież gra Słowackiego - "Balladyna" Teatru OBibooK

Długo kazał czekać Amatorski Młodzieżowy Teatr ObibooK, działający przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim na kolejną pełnospektaklową premierę. Po poprzedniej, która się odbyła w marcu ubiegłego roku, a którą była „Śmierć na Nilu” Agaty Christie, młodzi aktorzy wraz ze swoją instruktorką wzięli na warsztat klasykę – „Balladynę” Juliusza Słowackiego. Premierowy pokaz odbył się 18 października 2024 roku w wypełnionej do ostatniego miejsca wypożyczalni dla dorosłych.


Izabela Rokoszna (Balladyna), Jakub Skrok (Kirkor). Fot. Krzysztof Krzak

Swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego przedstawienia tego teatru odbywają nie odbywają się w sąsiadującej z biblioteką sali wielofunkcyjnej dysponującej większą widownią, lepszą widocznością, quasi sceną, zapleczem? Ale ad rem: scenariusz przedstawienia na podstawie najbardziej znanego „dramatu romantycznego w pięciu aktach” Juliusza Słowackiego (to niewątpliwie zasługa obecności na liście lektur szkolnych) napisała Kinga Dziułka – Łojek. Ona też – przy współpracy Anny Kosikowskiej - spektakl wyreżyserowała. Najbardziej lapidarnie i trywialnie nieco rzecz ujmując, „Balladyna” to historia wiejskiej dziewczyny, która w celu zostania żoną księcia Kirkora (Jakub Skrok) zabija swoją siostrę Alinę (gra ją bardzo wiarygodnie Maja Kołbut), a po zostaniu królową pozbywa się kolejnych osób, które mogłyby jej zaszkodzić i pozbawić ukochanej władzy. Nie oszczędza przy tym własnej matki (poruszająca rola Emilii Woźny), męża i kochanka-wspólnika Fon Kostryna (Jan Kapusta). Sprawiedliwość przychodzi z zaświatów – Balladynę (Izabela Rokoszna) zabija piorun. Adaptatorka poczyniła niejakie skróty tekstu Słowackiego, bez szkody dla całości dzieła i jego przesłania zawierającego się w pokazaniu do jakich niegodnych czynów jest w stanie posunąć się człowiek pragnący osiągnąć swoje cele, zdobyć i utrzymać władzę. W przedstawieniu wybrzmiewa nawet epilog, dość rzadko grywany na zawodowych scenach oraz pojawiły się dwie dodatkowe osoby: Rózia i Wieśniaczka. Kinga Dziułka – Łojek wydobyła też z tekstu dramatu elementy humorystycznie, co znakomicie wykorzystali w swojej grze Bartosz Kotkowski (Grabiec), Julia Salamon (Skierka), Weronika Karbowniczak (Chochlik) i Julia Szymańska (Goplana). Był też jeden niezamierzony efekt komiczny, gdy młody człowiek mający problem z wymową głoski r krzyczy „Hura!”; może trzeba było zmienić Słowackiemu ten wyraz?

Julia Salamon (Skierka) i Weronika Karbowniczak (Chochlik). Fot. Krzysztof Krzak

Od strony realizacyjnej spektakl „Balladyny” Amatorskiego Młodzieżowego Teatru ObibooK jest w zasadzie bez zarzutu. Podobać się może pomysłowa scenografia przedstawiająca po prawej stronie chatę Wdowy, po lewej – komnatę na zamku Kirkora. Szkoda tylko, że część widzów ogląda albo jedną, albo drugą lokację. Sprytnie wykorzystana jest natomiast pozostała przestrzeń sceniczna biblioteki. Kolorytu spektaklowi dodawały kostiumy i drobne elementy typu rodowe pierścienie. Dbałość o wizualną stronę spektaklu jest zaiste imponująca.

 

Obsada spektaklu na plakacie. Fot. materiał MBP w Ostrowcu Świętokrzyskim

Jako ten, który na premierowej widowni był jedną z nielicznych osób niezwiązanych rodzinnie, towarzysko czy emocjonalnie z twórcami i wykonawcami, mogę powiedzieć bez kurtuazji, co sobie myślę.(Wiem, wiem, będę nazywany dyletantem jak zawsze, gdy wyrażam krytyczne uwagi; za znawcę jestem uważany wtedy, gdy bezkrytycznie chwalę). Spokojnie, mam właściwie jedną zasadniczą uwagę: chodzi mi o ruch sceniczny, a właściwie jego nadmiar. Miałem wrażenie, iż bohaterowie/wykonawcy „Balladyny” w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim cierpią na nadpobudliwość ruchową. Prawie wszystko, co mówili i czynili wykonywali chodząc po scenie, rozpraszając tym samym uwagę widzów, odrywając ich od wypowiadanych słów. Dochodziło do tego na przykład, że kanclerz stawał tyłem do królowej, co jak przypuszczam, w realu przypłaciłby to przynajmniej uwięzieniem. A przecież emocje postaci można też wyrazić oszczędniejszymi środkami wyrazu, gestami, mimiką, niekoniecznie ruchem. Dlatego tak bardzo podobała mi się stonowana acz wyrazista gra Mikołaja Pietrzyckiego w roli Pustelnika. Miałem ponadto odczucie, że osoby aktorskie (to takie modne teraz określenie) zbyt często mówią do widowni, a nie do siebie nawzajem. Na szczęście robiły to z pasją i ogromnym zaangażowaniem podpartym pracowitością. I to warto pielęgnować oraz rozwijać w tych młodych ludziach, nawet jeśli finalnym efektem nie będzie wykonywanie w przyszłości profesji aktora.

Komentarze