Krzysztof Gibaszewski w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim
Kontynuując cykl spotkań z ciekawymi artystami, szczególnie tymi, którzy spełniają się w dziedzinie literatury Miejska Biblioteka Publiczna w Ostrowcu Świętokrzyskim postawiła w dniu 13 września 2024 roku na artystę lokalnego, czyli wywodzącego się z Kielecczyzny – Krzysztofa Gibaszewskiego.
Krzysztof Gibaszewski i Paweł Górniak, dyrektor MBP w Ostrowcu Świętokrzyskim. Fot. Krzysztof Krzak |
Krzysztof Gibaszewski urodził się 38 lat temu w Skarżysku – Kamiennej, tu pobierał nauki do momentu ukończenia II Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza. Potem studiował judaistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako literat zadebiutował w 2015 roku książką stricte historyczną zatytułowaną „Hasag”. Jest to opowieść o obozie pracy przymusowej w rodzinnym mieście autora. Był to pierwszy, prywatny obóz założony przez tytułowy koncern. Obóz, który pochłonął dziesiątki tysięcy istnień ludzkich, o którym więźniowie mający doświadczenia z Majdanka mówili "dno upodlonego życia". W tym samym roku ukazała się jego kolejna książka – „W poszukiwaniu tego czegoś”, a potem następne: „Usłysz wołanie”, „Takaselandia”, „Różności”, „Mój piękny balkon. Autobiografia duszy” i „Perspektywa Hasagu”.
![]() |
Wybrane książki Krzysztofa Gibaszewskiego. Fot. Krzysztof Krzak |
Ale nie tylko twórczości literackiej Krzysztof Gibaszewskiego poświęcone było spotkanie „Świat na rozdrożu”, bowiem ten twórca zajmuje się także malarstwem. Część jego prac można było zobaczyć we wnętrzu ostrowieckiej biblioteki. Szybki rzut oka na jego obrazy pozwala się zorientować, że inspiruje się on w znacznym stopniu mitologią starożytną, religią, wierzeniami. Obrazy intrygujące i dla niektórych pewnie kontrowersyjne. - Celem mojego malowania jest znalezienie jak najdoskonalszego sposobu na wywalenie z siebie pewnych myśli, na ogół toksycznych – mówił podczas spotkania w ostrowieckiej MBP, przyznając, że tą dziedziną sztuki zajmuje się od niedawna. - Ale też na jak najdoskonalszy sposób zaprezentowania jakichś tam idei.
![]() |
Obrazy Krzysztofa Gibaszewskiego. Fot. Krzysztof Krzak |
A skoro już o poszukiwaniach mowa, to sądzę, iż Krzysztof Gibaszewski mógłby znaleźć jakiś ciekawy sposób na kontaktowanie się z publicznością przychodzącą na jego spotkania autorskie – wernisaże, bowiem moim zdaniem takim sposobem z całą pewnością nie jest odczytywanie przygotowanych wcześniej na piśmie refleksji autora na temat „kondycji współczesności” cokolwiek miałoby to oznaczać, tudzież odczytywanie obszernych fragmentów swoich książek. Poza znudzeniem nie przynosi one niczego atrakcyjnego i pobudzającego do interakcji z autorem. Mało inspirujące jest też przyznawanie się do braku kompetencji w zakresie tematu dyskusji o wspomnianej kondycji. Dziwnym wydaje się również wyznanie mające charakter bon motu, że Gibaszewski nie czuje się ani malarzem, ani pisarzem. - Nigdy nie czułem, by słowo pisarz definiowało mnie jakoś specjalnie - przyznawał.
Rodzi się zatem pytanie o sens uczestniczenia w takim spotkaniu o charakterze źle pomyślanej (auto)promocji. Jedynym z takiej sytuacji rozsądnym wyjściem jest… wyjście z miejsca spotkania. Co też uczyniłem. Po raz drugi w życiu, sprawcą mojego pierwszego exitu był Wojciech Kuczok (co pewnie może stanowić dla bohatera niniejszej relacji swoistą nobilitację).
Komentarze
Prześlij komentarz