... z nami zgoda? - "Zemsta" w Teatrze Telewizji
Dwie
adaptacje filmowe, pięć telewizyjnych – to dotychczasowy bilans realizacji
komedii „Zemsta” Aleksandra hrabiego Fredry. W poniedziałek, 23 marca 2020 roku
Teatr Telewizji pokazał kolejną wersję tego nieśmiertelnego utworu.
„Zemstę” Fredry zna
bodaj każdy, kto otarła się o system edukacji w Polsce, bowiem jako jedna z
nielicznych książek trwa na liście lektur szkolnych, mimo wielu zmian na niej
czynionych przez kolejne ekipy rządzące. Wielu Polaków mniej lub bardziej
świadomie posługuje się cytatami z tego utworu pochodzącymi, dość wspomnieć
słynne: „Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”, „Jeśli
nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby” czy „Zgoda! A Bóg wtedy rękę
poda!”.
Przedstawiony przez
Aleksandra Fredrę konflikt między zwaśnionymi sąsiadami: Cześnikiem
Raptusiewiczem i Rejentem Milczkiem nieustająco bawi kolejne pokolenia rodaków,
którzy odnajdują w nich protoplastów innych naszych „bohaterów” narodowych,
czyli Kargula i Pawlaka. Kanon scen komediowych polskiej literatury stanowią
sceny dyktowania listu przez Cześnika Dyndalskiemu, umizgi Papkina do Klary czy
spisywanie przez „lwa północy” testamentu. Świetnie zarysowane postacie
głównych antagonistów sprawiają, że losy Fredrowskich bohaterów śledzi się –
mimo znajomości tekstu i finału – z zainteresowaniem. Dają one również ogromne
pole do popisu aktorom wcielającym się w poszczególne role. W historii grali je
m.in. Gustaw Holoubek, Jan Świderski, Czesław Wołłejko, Jan Nowicki, Jan
Peszek, Janusz Gajos i Andrzej Seweryn.
Reżyser i autor
scenariusza najnowszej telewizyjnej „Zemsty”, Redbad Klynstra – Komarnicki wyraźnie odmłodził większość bohaterów
utworu, pozbawiając ich zwyczajowo stosowanej postarzającej charakteryzacji.
Rolę porywczego Cześnika powierzył Michałowi
Czerneckiemu, aktorowi, który poza rolami w wielu serialach (z ostatnich
należy wymienić „Diagnozę” i „Motyw”) ma na swoim koncie także tytułową rolę w
„Hamlecie” (niedawno zagrał w nowej telewizyjnej realizacji tej sztuki
Szekspira rolę Laertesa) i wiele ról na znaczących polskich scenach z Teatrem
Narodowym w Warszawie i Starym w Krakowie na czele. Czernecki przezywa obecnie
bardzo dobry okres w swojej karierze, czego dowodem jest także rola w „Zemście”.
Jego Raptusiewicz jest bardziej rubaszny i wewnętrznie skłonny do ugody niż
zawzięty i nieustępliwy. Znakomita kreacja Michała Czerneckiego! Rejenta
Milczka gra znany głównie z serialu „Barwy szczęścia” Grzegorz Mielczarek, który niedawno pokazał swój komediowy talent w
niezbyt udanych „Igraszkach z diabłem”. Tutaj także niezawodni, jest i śmieszny
i straszny, taki, jakim powinien być ten dwulicowy, rzekomo szanujący prawo i
Boga człowiek. Autentycznie zabawny jest Rafał
Zawierucha jako chwalipięta podszyty tchórzem Józef Papkin z dredami niczym
Jack Sparrow, przekonująco walczy o swój byt trzykrotna wdowa Podstolina w na
wskroś współczesnej interpretacji Ewy
Konstancji Bułhak. Alicja Karluk i Marcin Stępniak, czyli
Klara i Wacław, są w najtrudniejszej sytuacji, jak to zwykle odtwórcy ról
pozytywnych bohaterów. Poprawnie jednak i z wdziękiem wpisują się w koncepcję przyjętą
przez reżysera i jego pozytywne intencje wyczuwalne w sposobie realizacji
głównego konfliktu: lekkim, jakby nie do końca na serio.
Miała to być „Zemsta”
pomagająca Polakom żyjącym tu i teraz w pojednaniu, pokonaniu symbolicznego „muru”
dzielącego nasze społeczeństwo. Stąd m.in. utrzymane w stylistyce niejako „poza
epoką” kostiumy zaprojektowane przez Karolinę
Fandrejewską. Istnieje spore prawdopodobieństwo, iż cel przyświecający
Redbadowi Klynstrze – Komarnickiemu nie ziści się w dającym się przewidzieć
czasie, niemniej jednak jego „Zemstę” ogląda się z przyjemnością i uśmiechem,
bez znudzenia ze względu na dobre żwawe tempo przedstawienia. I nawet do
53-letniego, zazwyczaj niezwykle energicznego Mariusza Jakusa w roli niedołężnego Dyndalskiego można się przyzwyczaić.
Akceptowalne są taneczne przerywniki z udziałem m.in. Stefano Terrazzino
obsadzonego w roli Perełki. Nowatorskiego wyrazu nadaje przedstawieniu również
niejednorodna gatunkowo muzyka Radosława
Fedyka, który pokusił się również o nową aranżację słynnej piosenki Papkina
(„Oj, kot, pani matko kot, kot/ Narobił mi w pokoiku łoskot”). Osobiście na miejscu reżysera zrezygnowałbym z tego manierycznego ostatnio pokazywania "teatru w telewizji", czyli ekipy kończącej pracę nad widowiskiem.
Komentarze
Prześlij komentarz